Czym jest słomiany zapał? Według wikisłownika to zapał nagle powstający i szybko przemijający. Nie wiem, co Wy myślicie o słomianym zapale, ale ja przed długi czas uważałam, że to wada mojego charakteru. Sądziłam, że skoro mam słomiany zapał, jestem także niekonsekwentna i nie potrafię doprowadzać spraw do końca. Na szczęście poszłam po rozum do głowy i zrozumiałam, że posiadanie szybko ulatniającego się zapału, ma swoje zalety.
Przez lata prześladowała mnie łatka słomianego zapału. Już na samą myśl o tym, że ktoś w ten sposób o mnie pomyśli, bałam się próbować nowych rzeczy, a przede wszystkim obawiałam się mówić o rzeczach, które robiłam. I zgodę się, że z boku mogło tak to wyglądać. Faktycznie, jestem osobą, która łatwo zapala się do pewnych rzeczy, szybko przechodzi do działania i porzuca daną czynność, jeżeli uzna, że jest nie dla niej.
Co robiłam przez lata? Grałam w piłkę, malowałam, uczyłam się gry na gitarze, tańczyłam, rysowałam, ozdabiałam różne przedmioty techniką decoupage, robiłam zdjęcia, biegałam i pisałam wiersze. Otrzymałam nawet wyróżnienie w konkursie „Rytmy nieskończoności”, a mój wiersz znalazł się w tomiku wraz z utworami pozostałych laureatów. Tomik gdzieś przepadł, tak jak i moja fascynacja wierszami.
Można stwierdzić, że tak, mam słomiany zapał. Zapalam się do pewnych pomysłów i projektów, a wkrótce potem przestaję je realizować. Jednak z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, że to wcale nie jest żadna wada, ale zaleta. Dzięki mojemu słomianemu zapałowi przez lata spróbowałam mnóstwa aktywności. Wciąż szukałam swojej drogi, prawdziwej pasji, czegoś co porusza moje serce. Chciałam znaleźć coś, co będę po prostu lubić robić.
Pierwszą powieść pisałam w tajemnicy. Nikomu nie powiedziałam, że piszę. Bałam się, że zrezygnuję i znowu narażę się na łatkę słomianego zapału. Wykradałam swoje prawdziwe życie, w tych kilku godzinach kiedy przychodziłam z „normalnej” pracy do domu i otwierałam plik z „Pechową dziewczyną”.
Dla mnie to było testowanie, próbowanie różnych dróg, różnych aktywności, by przekonać się, czy mam do czegoś smykałkę, czy mi się to podoba. Dzięki podchodzeniu z niezwykłym entuzjazmem do nowych pasji i aktywności, wiem teraz, co lubię robić, co sprawia mi przyjemność, w czym jestem dobra, a w czym niekoniecznie. Tak wyglądała moja droga do poznania siebie.
Ponadto, obserwowanie siebie pokazało mi, że jeżeli już znalazłam coś co mnie fascynowało, co było „moje”, to nie odpuszczam tak łatwo. Czy można powiedzieć o kimś, kto pisał powieść przez rok, dzień w dzień, w całkowitej tajemnicy, z marnymi szansami na powodzenie, że ma słomiany zapał?
Wtedy też zdałam sobie sprawę, że nie ma nic złego w próbowaniu nowych rzeczy i porzucaniu ich, jeżeli okazują się dla nas niewłaściwe. Rzucone w kąt rękawice bokserskie, gitara, czy pędzle, niech przestaną kłuć w oczy. Jeżeli nie porwały naszego serca, trudno.
Miałam/mam podobnie.Słomiany zapał mnie otaczał,chciałam tego i tamtego spróbować.Od najbliższych często słyszałam że zaczyna i nie kończy lub to tylko na chwile.Tak było też z moim studiami.Studia skończyłam ze świetnym wynikiem.Masz racje
,bałam sie tego „zapału”
,słów które wypływały zbust innych.Nigdy nie spojrzałam nacten „zapał”tak jak ty.Masz racje to nie wada,lecz zaleta.Gorąco pozdrawiam.
Czasem za bardzo przejmujemy się co mogą pomyśleć o nas inni, zamiast po prostu działać i żyć na własnych zasadach.
Również pozdrawiam!