Budzę się w niedzielny poranek z przerażeniem i całą listą zadań, które MUSZĘ dziś zrobić, bo inaczej… No właśnie co? Przypomniały mi się stare (niedobre) czasy, kiedy takie poranki były zdecydowanie częstsze. Co się zmieniło? Zaczęłam trochę mniej od siebie wymagać i przestałam stawiać przed sobą cele nierealne do osiągnięcia. Jednak nadal w moim słowniku występują bardzo często słowa: MUSZĘ i POWINNAM. Bardzo mocno wierzę w słowa i wiem, że mają niesamowity wpływ na nasze życie. Zwłaszcza te, które wypowiadamy sami do siebie. Dlatego od całkiem niedawna zaczęłam zwracać uwagę na wszystkie „muszę”, „powinnam” i zastępować je słowem „mogę”. Bo mogę, ale na pewno nie muszę. I właśnie o tym jest ten wpis.
Przez ostatni tydzień robiłam mały eksperyment. Na sobie. Chciałam sprawdzić, jak często mówię, że muszę albo powinnam coś zrobić. Zaraz potem gdy złapałam się na mówieniu „muszę”, pytałam samą siebie, czy aby na pewno muszę to coś zrobić. I czy mogłabym zastąpić słowo „muszę” innym słowem, np. chcę, mogę.
Przerażające było to, że ja właściwie mówię tak do siebie cały czas! Muszę zrobić pranie, muszę wstać, muszę napić się wody, muszę iść do pracy, muszę zjeść, muszę napisać artykuł na bloga, muszę, muszę, muszę… Wygląda na to, że moje życie to jakieś więzienie, w którym wszystko co robię jest z musu i nie ma tu żadnej wolności, pomimo, że jest to jedna z ważniejszych wartości, które cenię…
Co za paradoks! Uwielbiam czuć się wolna, a sama narzucam sobie ograniczenia, które tej niezależności mnie pozbawiają!
Czym dla mnie jest wolność?
Nie wiem, czy uda mi się wytłumaczyć jak ja odczuwam wolność, ale spróbuję. I tak, chodzi mi o odczuwanie wolności a nie jej zrozumienie 🙂
Wolność to dla mnie wolny wybór, poczucie niezależności i decydowania o sobie samej. Myślę, że dlatego tak bardzo kocham rower (a wcześniej namiętnie biegałam), bo mogę pojechać gdziekolwiek chcę i jestem zdana na siebie, na siłę własnych mięśni. No i ten wiatr we włosach 🙂
Uderzające w tym małym eksperymencie było to, jak często wyznaczam sobie rzeczy do zrobienia i zapominam, że MOGĘ je robić, że wcale nie muszę. Nikt nie stoi nade mną z kijem, rozliczając z każdego zadania z listy. Nikt, oprócz mnie samej.
Nie, nie zrezygnuję z listy zadań 🙂 Lubię je i uważam, że są mi potrzebne. Przez lata sprawdzały się świetnie i pomagały mi realizować moje plany i marzenia. Jedyne to, co chcę zmienić to moje podejście. Od jakiegoś czasu moje listy zadań noszą tytuły: „Mogę, nie muszę”, zamiast: „Do zrobienia” 🙂 Wszystko po to, bym nie zapomniała, że mogę robić te wszystkie rzeczy i chcę je realizować, ale wcale nie muszę tego robić. To mój wybór. Mogę pisać bloga, mogę pisać książki, mogę chodzić do pracy. Mogę robić to, co lubię 🙂 To jest wybór i to jest wolność!
Też się łapię na tym, że zbyt często muszę i staram się eliminować zbyt częste użycie tego słowa ^^
Twój wpis jest bardzo trafny, warto uświadamiać ludziom, co mówią, co myślą i tak naprawdę co czynią ze swoim życiem 😺
Myślę, że dużo naszej frustracji wynika z niewiedzy 🙂 Niestety nie możemy stanąć z boku i poobserwować siebie, a szkoda 🙂 Szybciej wpadalibyśmy na takie rzeczy!
Ojejku, ja faktycznie ciagle mowię, ze coś muszę zrobić a nie, że chce coś zrobić. Chyba będę musiała to jakos zmienić. I znowu tego użyłam słowa. Moze inaczej powiem. Chcę to zmienić!
Czasem wystarczy, że zauważymy jakąś naszą cechę, albo coś co robimy. Wiadomo, że od razu nic się nie zmieni, ale im częściej będziemy zwracać uwagę na to, co robimy, tym łatwiej będzie nam zmienić nasze przyzwyczajenia 🙂
Nie dość, że mówię do siebie coraz czulej to jeszcze daję sobie przytulenie, chwile wytchnienia i spokoju. Tylko dlatego żeby być dla siebie ważną. I coraz ważniejszą!:-)
Super! Każda z nas jest wystarczająca taka jaka jest i nic nikomu nie musi udowadniać 🙂
ja zmieniam z dużo muszę mało mogę..
na wu wei tylko muszę troszkę nad tym popracować 😀