Grudzień to dla mnie czas podsumowań i refleksji nad tym, co mi się udało, a co nie do końca poszło po mojej myśli. Od lat staram się analizować postanowienia, których nie zrealizowałam i te, które zrealizowałam. Taką analizę roku robię starannie i na podstawie wniosków modyfikuję albo moje postanowienia albo moje zachowanie. Bo jeżeli kolejny rok nie udaje mi się osiągnąć zamierzonego celu to chyba trzeba zmienić sposób w jaki do tego celu dążę, prawda?
Jak analizuję stary rok?
Realizacja celów
Najpierw oceniam czy zrealizowałam dany cel, czy nie. I nie biczuję się jeżeli nie wykonałam jakiegoś postanowienia na 100%. Dla przykładu: Jednym z moich celów było opublikowanie w ciągu roku 12 tekstów blogowych. 1 post miesięcznie, jak najbardziej do zrealizowania. Jednak opublikowałam… 11 nowych tekstów. Ok, nie osiągnęłam postanowienia w 100%, ale napisałam, zredagowałam i opublikowałam przeważającą większość. Nie mam do siebie pretensji tylko o to, że zabrakło mi 1 tekstu, by osiągnąć cel w 100%. Mój bilans realizacji celów na 2019 rok pokazał mi, że tylko jeden zrealizowałam w 100% 🙂 Czy się tym przejmuję? Nie, ponieważ to nie jest tak, że przy pozostałych nie zrobiłam absolutnie nic. Zrobiłam bardzo dużo, ale coś jednak sprawiło, że nie udało mi się całkowicie ich osiągnąć. I dobrze, bo dzięki temu mogę z tego wyciągnąć naukę na przyszłość. Zastanowić się, czy była to kwestia złego planowania, niespodziewanych sytuacji życiowych, czy braku zasobów.
Jestem zadowolona z…
Pytam samą siebie z czego jestem zadowolona. W ciągu roku wydarzyło się tyle wspaniałych rzeczy, z których mogę być mega dumna! Na moim newsletterze mam już 250 czytelników (rok temu było ich 70!). Regularnie przesyłam moim subskrybentom krótkie lekcje na temat pisania, których nie publikuje na blogu. Jeżeli tylko czytają i robią prace domowe mogą być pewni, że robią coś dobrego dla poprawy swojego warsztatu. Jestem niesamowicie zadowolona z tego, że piszę codziennie. W ciągu dnia mam niewiele czasu na pisanie. Oprócz prowadzenia bloga i pisania książek, mam przecież pracę 🙂 O tym jak napisać książkę, pracując jednocześnie na etacie pisałam też na blogu. Cały czas pracuję nas swoją systematycznością i piszę codziennie, dzięki temu… skończyłam powieść, nad którą pracowałam 2 lata!

Problemy i wyzwania
Przeanalizowałam problemy, które miałam w ciągu roku. Te wewnętrzne związane ze mną, jak np. brak pewnych umięjętności, ale także te zewnętrzne, które pojawiły się w moim życiu, na które nie mogłam mieć wpływu. Zastanowiłam się co mi pomagało, a co przeszkadzało w realizacji moich postanowień. Co miałam, a czego nie miałam, jakiej pomocy potrzebowałam. Ta druga część analizy, która nie skupiała się na postanowieniach, ale na mnie i otaczającej mnie rzeczywistości była najbardziej wartościowa. Uświadomiła mi moje dwa największe problemy, które przeszkadzają mi w realizacji moich celów i marzeń. Kiedy je zauważyłam czułam, że odkryłam źródło. Główne źródło moich porażek i rezygnacji…
Moje wnioski
Głównymi powodami, dla których w 100% nie osiągnęłam 100% swoich celów był fakt, że:
Za BARDZO przejmuję się opinią innych
Przez mój lęk przed krytyką, tym co pomyślą i/lub powiedzą inni na moje decyzje, moją pracę, moje teksty miałam obsuwę w pisaniu. Miałam skończyć powieść do połowy roku, a skończyłam w październiku. Tylko dlatego, że kiedy coś pisałam miałam w głowie negatywne komentarze, które gdzieś kiedyś usłyszałam. Myślenie o tym, jak odbiorą książkę inni i o tym jak ją skrytykują skutecznie zniechęcało mnie do pisania. O oporze przed pisaniem pisałam tutaj.
Podobnie w przypadku publikacji postów blogowych, facebookowych czy instagramowych. To, że nie trzymałam się harmonogramu spowodowane było lękiem przed tym jak odbiorą moje teksty i zdjęcia inni.
Za MAŁO zabawy z tego wszystkiego
W pewnym momencie każda publikacja, każde napisane słowo było po to, żeby coś odfajkować. Zadanie zrobione, odhaczone, nie mam wyrzutów sumienia, że czegoś nie zrobiłam. Przerażające, bo przecież robię to dlatego, że to lubię! To moja pasja! Teraz wyraźnie widzę ten paradoks. Bo z jednej strony piszę, bo lubię to robić. Wiem jaki mam cel i dzień po dniu dążę do niego i odhaczam zadania z listy. Jednak strach przed tym jak odbiorą moją twórczość inni (a właściwie strach przed tym jak bardzo im się to nie spodoba i jak zostanę skrytykowana) jest tak duży, że coś co było pasją, stało się nieco wymuszone i z blogowych publikacji nie było już takiego funu jak kiedyś.
Bardzo nie spodobało mi się to, co odkryłam. Chciałam, żeby pisanie zawsze było dla mnie pasją, czymś co lubię robić, a nie czymś wymuszonym, bo trzeba. Wiedziałam też jak bardzo lubię to robić, jaką przyjemność sprawia mi sam proces pisania. To nie mogło tak po prostu zniknąć.
I nie zniknęło 🙂 Uważam, że odkrycie mojego głównego problemu, czyli strach przed krytyką i powiedzenie głośno tego, że to jest główny powód przez który nie zrealizowałam w pełni swoich postanowień, to już połowa sukcesu. Zdemaskowałam winowajcę. Teraz pozostaje mi skupić na tym, co sprawia mi przyjemność, by na nowo bawić się tym, bawić się pisaniem i słowem, a mniej skupiać się na tym, jak to zostanie odebrane. I taki mam cel na przyszły 2020 rok!
Jeżeli robicie postanowienia noworoczne to chcę Was zachęcić do zajrzenia głębiej. Spójrzcie na ten rok trochę z lotu ptaka, po to, by za chwilę wniknąć w szczegóły, zamiast tylko stwierdzić, które cele udało się zrealizować, a które nie. Jak widzicie dopiero analiza problemów i wyzwań, które miałam w ciągu roku pokazała mi gdzie leży mój największy problem, który rzutuje na to co się dzieje w moim życiu.
Moze to zabrzmi nienaturalnie, ale ja nie mialam zadnych postanowien na 2019 rok.Chyba nigdy takowych nie mialam.mam na mysli, ze jesli mam jakies postanowienia to rodza sie ona w ciagu roku i staram sie je realizowac.
Najbardziej bawi mnie zawsze obraz, ktory obserwuje w Fitness Studio po 1.01.Nagle cale studio zapelnia sie ludzmi z przeswiadczeniem, ze wlasnie w tym roku schudna, beda mieli piekna i zdrowa sylwetke juz po paru treningach.Niestety zapal wygasa juz po dwoch miesiacach robi sie pusto i kazdy wraca do starych przyzwyczajen.Szkoda, ze mamy tak malo wlasnej dyscypliny…………..
W tym roku czyli 2020 zrobilam wyjatek i sobie pare rzeczy ,,zalozylam,,
-przestane tracic bezsensownie czas na kanapie ogladajac bsdurne programy, ktore niczego nie wnosza do mojego zycia- szczegolnie ze za kazdym razem mam wyrzuty sumienia, ze znowu stracilam czas!!!
-tak jak i Ty-przestane sie przejmowac tym co mowia inni- to straszna trucizna dla naszego organizmu,-
-zaczne pisac ksiazke………….
Pozdrawiam
Życzę powodzenia w realizacji postanowień! Będzie dobrze, tylko trzeba być dla siebie wyrozumiałym i nie poddawać się 🙂
Witaj Oleńko.
Mój 1919 rok?Raczej kiepski.Nie spełniły się moje oczekiwania.Poza jednym.Udało
mi się zrobić remont kapitalny mieszkania.Oczywiście,nie własnymi siłami,lecz
uskładaną latami kasę.Jest ładnie,przytulnie,satysfakcja duża.Lecz poza tym,hm,
nie jestem rad z siebie.Nie udało mi się napisać tego,nad czym biedziłem się długo.Myślę,że nie potrafię konsekwentnie dążyć do wyznaczonego celu.Narzucić
sobie twardy rytm pracy.Może zbytnio przejmuję się polityką w kraju i na świecie,grzechami Kościoła,aferami w kręgach władzy,klęską ekologii,straszliwymi
skutkami zmian klimatu,rozbiegającymi się galaktykami,Putinem i Trumpem,brexi
tem,terroryzmem i ostatnią kreacją…Rodowicz.Na szczęście jest Olga Tokarczuk.
Ale jest też nadzieja – może coś mądrego napiszę.Przy Twojej pomocy,Olu.Podoba
mi się Twoje bezpośredniość,szczerość,empatia.
Pozdrawiam serdecznie.Niech ci się Wiedzie.Tak,tak,z dużej litery.Anatol
Anatol, ja wierzę w Ciebie 🙂 Wierzę w to, że jeżeli bardzo czegoś chcemy to wkrótce wszystko zaczyna się układać, żeby udało nam się to osiągnąć.
Bardzo dziękuję, ja również pozdrawiam 🙂
Bardzo ciekawy tekst. I odważny. Nie każdy potrafi napisać o tym, co się nie udało, albo czego się obawia. Ja obok analizy celów, problemów, wyzwań i tego, z czego jestem zadowolona, przyglądam się temu, co zrobiłam dodatkowo, a czego nie zaplanowałam. Całkiem sporo tego się pojawia, a robiąc nowe plany i projekty często zapominam o buforach czasowych 🙂
Postanowień noworocznych nie robię, za to plany, projekty tak. Ostatnio skracam czas mojego planowania, bo zauważyłam, że rok to zbyt długa perspektywa. Trzy miesiące to okres, nad którym potrafię zapanować. W każdym razie tak mi się wydaje 😀
Opinią innych przejmuję się bardzo i na razie nie mam pomysłu, jak się od tego odciąć. Jedyne na co wpadłam, to przejmowanie się i pisanie dalej, ale i tak bywa ciężko 🙂
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! I czekam na książkę 🙂
Cześć Monika 🙂
Ja również powoli skłaniam się ku temu, by planować jednak w okresach 3 miesięcznych, a nie rocznych 🙂 Zobaczymy, jak mi pójdzie.
Może właśnie na tym to polega? Jeżeli całe życie przejmujemy się opinią innych, to może jest małe prawdopodobieństwo, że przestaniemy przejmować się w ogóle, jest bardzo małe? Podoba mi się Twoja metoda. Przejmuję się i robię dalej swoje 🙂 Super.
Ściskam mocno! Tobie też wszystkiego dobrego!
Po skończeniu szkoły postanowiłam, że zacznę pisać. I faktycznie zaczęłam pisać chociaż zapał nie trwał zbyt długo. Wtedy trafiłam na twój blog, jak sobie z tym poradzić. Do końca roku w sumie prawie nie pisałam. Ale postanowiłam, że w nowym roku to się zmieni. Staram się codziennie coś napisać, nawet mały akapit.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
I super! Na tym to polega – krok po kroku realizować swój duży cel! Brawo!